Na dzisiejszym spacerze po Lesie Rędzińskim spotkaliśmy i złoć, i fiołki, i pierwsze zawilce i ziarnopłony. Pięknie kwitną też wierzby i klony w lesie nad Odrą, w mieście forsycje, powoli rozkwitają śliwy. Przy takiej pogodzie nie dziwota, niestety, takie ciepełko i bezchmurne niebo jakimi ostatnio się cieszymy mają też swoje istotne konsekwencje w postaci suszy. Wiosenna susza wydaje się być dość abstrakcyjna, ale ropuchy gromadzące się na gody w wyschniętych zbiornikach i kilka przejazdów Straży Pożarnej na sygnale zaobserwowanych jednego dnia o czymś świadczy. Zresztą, bodaj na forum.przyroda.org ktoś z użytkowników pisał, że przenosił żabi skrzek w wiadrze, bo zdezorientowane żaby odbyły gody w miejscu swych narodzin, które w tym roku niekoniecznie się do tego nadaje.
Prognozy pogody brzmią jednak pocieszająco (przynajmniej te dla Wrocławia) i zapowiadają deszcz. Oby się spełniły.
Mimo wszystko cieszę się, bo doczekałam się wreszcie tego na co czekałam, zrobiłam porządki w folderze zdjęciowym „2011” i stworzyłam folder „2012” ;) A żółte kępki złoci widzę nawet w drodze na uczelnię :)
Taki, trzypłatkowy odszczepieniec mi się trafił:
Data: 28 marca 2012
Gatunek: złoć żółta Gagea lutea
Rodzina: liliowate Liliaceae
Miejsce: Las Rędziński, Wrocław; ale spotkacie ją na dosłownie każdym kawałku zieleni miejskiej który choćby kojarzy się z parkiem ;)
Podobno złoć była pierwszą rośliną w zielniku Paszczaka z Doliny Muminków; w moim też. :)
hehe i ja w tym dniu spacerowałem i było na co popatrzeć, było kilka ropuch, ale przede wszystkim masa żab, ale i owadów było na pęczki, więc wiosna pełna parą… byle by tylko przebrnąć przez weekendowe załamanie pogody i będzie Dobrze :D Swoją droga, szkoda, że takich kwiatków nie widziałem… będzie trzeba się przejść w okolicę, gdzie rosną ;)
Owadów faktycznie było na pęczki, i komary się znalazły, i różne muchówki i błonkówki urzędujące w kwiatach, motyle, nawet 1 kleszcz się znalazł (do tej pory jeden, może się okazać, że nas znalazło więcej :p) i mogłam się wiedzą popisać dzięki Twojej ostatniej notce ;)
Hehe, u mnie na szczęście obyło się bez komarów, więc jeszcze mogę grasować po lasach, bez odganiania się od nich ;) Bardzo mi miło, że moja notka tak bardzo się przydała ;)
U mnie na północy też już się zazłociło. Zawilce jeśzcze niemrawe, ale od przylaszczek i miodunek w lesie niebiesko. Fiołkow jeszcze niespotkałem. Wczoraj trafiłem na stanowisko kokoryczy , która miała z8-10cm wysokości i niemal w pełni rozwinięte kwiaty, ale jakby w miniaturce. Listki jak w kokoryczy pustej, ale kokorycz pustą widziałem dotychczas w pełni rozwiniętą i była kilka razy większa. Czy to mogła być kokorycz drobna lub wątła?
Niestety, z kokoryczą się do tej pory żadną nie spotkałam, choć bardzo tego pragnę ;) Jedyne co mi się trafiło to podczas właśnie wczorajszego spaceru czerwonawe pędy z liśćmi jak u kokoryczy, ale kwiatów jeszcze żadnych. Ja nie pomogę, ale Twoje wątpliwości najlepiej rozwieje klucz albo atlas. :)
Mam nadzieję, że i moje miodunkowe miejsce będzie już „czynne” w weekend. ;)
Z kluczem do oznaczania to najlepiej być na miejscu, bo często są to szczegóły , których nie jest się wstanie zapamiętać z oględzin lub ze zdjęcia. Pozdrawiam
u nas dopiero trawa zaczyna się zielenić, ale słabo jej idzie. Dzisiaj zresztą mieliśmy gradobicie połączone z wichurą… niezbyt ciekawie było ;-)
Trzecie i czwarte zdjęcie najlepsze. :)